Jack Mort
Mistrz Gry
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ostroróg Tower
|
Wysłany: Pią 20:05, 20 Sty 2006 Temat postu: Most - epilog |
|
|
Morgenstern. Kythylion. Oko... Na mej twarzy szlam. Trucizna. Antidotum... Wbił się w moją czaszkę. Prawie uśmiercił. Wbił we mnie antidotum... Mam je w ciele. Mam na twarzy. Mam w oku... - myśli towarzyszące Gurthangowi w stanie letargu...
...
- Wciągnij go natychmiast ! - ryknął Wolrentine, dostrzegając jak Drake pastwi się nad niedoszłym topielcem, który miał szczęście przydryfować aż tutaj, pod statek podróżników. Zmierzali do Calimportu, zmierzali prawie w komplecie. Gurthang zginął, Pył najprawdopodobniej także, gdyż ostatnim widział go Kythylion i to z abbadonowym sztyletem w gardle. Zabójca zaś rozpłynął się gdzieś, po tym jak świątynia runęła. Gdy towarzysze ocknęli się, po Abbadonie nie było śladu. Pył również zniknął. Kompania udała się więc do Calimshanu, wsiadając na statek by gonić przeznaczenie i odzyskać drowa. Obecnie znajdowali się na pełnym morzu, w połowie drogi. To właśnie teraz, Karrastir zawiadomił załogę o tym, że w oddali coś się rusza, że ktoś woła...
- Już, już wciągam go przecież - parsknął aasimar wciągając bez trudu umierającego na pokład. Immanuel nachylił się nad nim, po czym spojrzał niepewnie na Benorna, który właśnie przybył.
- Elf - szepnął krasnolud - Będzie żył ?
- Drake. Zajmij się tym - polecił cicho Wolrentine, świdrując niechętnego aasimara spojrzeniem.
- Niech stracę. Do południa będzie chodził jak nowy - Drake parsknął śmiechem...
...
Kythylion po raz kolejny zszedł do pokoju, w którym leżało ciało drowa. W głębi duszy, diablę odczuwał nieziemskie poczucie winy. Wiedział, że gdyby nie cios tępej broni, drow prawdopodobnie żyłby.
- Co do... - warknął Kythylion, wyczuwając na karku czyiś oddech. To elf-medyk, który zupełnie już doszedł do siebie, zszedł po schodach za Kythylionem.
- Oglądałem go. Mam złe wieści. On nie zginął zwyczajnie, odszedł za sprawą Abbadona, za sprawą Czarnego Kresu, a jedyną drogę ratunku dla niego zostawiliście za sobą. Na półwyspie Chultskim - oznajmił obojętnie. Kythylion rozdziawił usta. Chwycił medyka za kołnierz.
- Mów co wiesz ! - rozkazał, przypierając elfa do ściany.
- Jedynym antidotum dla drowa jest pewna substancja występująca w chultskich podziemiach. Zielona, toksyczna, galaretowata. Nazywa się ją Morcicious Ostales Savitis Treobius, powszechnie zwie się Most...
- Na mą przeklętą duszę - szepnął diablę - Sprawdź jego twarz. Sprawdź ją do licha - polecił gorączkowo...
...
Elf wyszedł w końcu ku oczekiwaniu wszystkich. Benorn wyrwał się pierwszy.
- I co ? I co ?!
- Eh... On ma to wbite głęboko w czaszkę, jakby za sprawą obuchowej broni. Ma Most dokładnie w miejscu oka. Jest pod jego okiem...
- Czym to wyjąć ?
- Macie skalpel? Musimy zdjąć twarz...
Post został pochwalony 0 razy
|
|